O wyścigu w Bielsko wielu już się wypowiedziało, przecież odbył chwilę temu. Wyścig w Bielsku zaliczałam do „takich moich” – znane trasy, znane ścieżki, znane góry. Powiedziałam: jadę po medal, wszak #sukceszaczynasięwgłowie!
Zacznę może od początku – w połowie tygodnia, przed maratonem, pojechaliśmy ze znajomymi na objazd. Wycieczka. Tempo baaaaardzo spokojne. Przejechaliśmy większość wzniesień, zaliczyliśmy lody w schronisku, podziwialiśmy widoki, zrobiliśmy foty – został tylko Klimczok i już „z górki” – do mety. Pędziłam pewnie aż zaskoczyły mnie jakieś duże głazy 😊 na których za mocno zacisnęłam klamki – i co? Lecę jak Supermen przez kierownicę. Na szczęście oprócz kilku większych siniaków (wielkich! Jak się później okazało), nic poważnego sobie nie zrobiłam. Dojechaliśmy do końca, trochę nas Garmin z trasą zmylił, trochę ja zmyliłam znajomych – przecież na zawodach nie dadzą czarnej trasy DH+ - wykłócam się! Dotarliśmy na „metę”, szybka kawka i do domu. Zbierać siły, leczyć siniaki 😊
Niedziela, poranek gorący! Mówię w domu: Jadę po medal. Na start mam przysłowiowy rzut beretem. Bielskie Błonie nie do poznania – tłumy ludzi, zawodników, ich rodzin, znajomych, kibiców. Start przewidziany na 10:55, słońce pali niemiłosiernie. Wszyscy szukają cienia i możliwości zabrania dodatkowych bidonów. W sektorze czuję podekscytowanie, tętno – niby zawsze w sektorze mam wyższe- dziś szybuje w kosmos. Może to temperatura? Nie, to moje tereny, moi kibice.
Ruszamy! Jadę i myślę, żeby tylko na start się nie zapalić. Poszło. Jadę, jak co wyścig rozmawiam sama ze sobą, znam trasę, fanie się jedzie, chociaż upał i gorąc piekielny. Jak się później okazało wielu zawodników nie wytrzymało tej temperatury. Grunt to nastawienie. Zbliżam się do miejsca, w którym wybuliłam. Cały wyścig na adrenalinie tu jednak rozum przejmuje kontrolę. Zeszłam, sprowadziłam, jadę dalej. Do mety już z górki, single na bielskich @endurtotrails wplecione w trasę! Tego na objeździe nie było 😊 Fakt, że tuż przed startem dowiedziałam się, że trasa jest lekko zmodyfikowana, mnie nie przeraził. Więcej - wyszło na plus! Przepuściłam kilku PROsów na singlach, na szlaku wyprzedza mnie dziewczyna, pędzi w dół jak szalona. Pomyślałam: dlaczego dziś ten mój mózg tak mnie stopuje. Nagle widzę, jak ona traci panowanie nad rowerem i leci… Na szczęście zdążyłam wyhamować, zapytać czy potrzebuje pomocy. Powiedziała, że wszystko OK. Jadę dalej, chwila do mety, dojeżdżam na rozjazd w którym się pogubiliśmy na objeździe i co widzę? Strzałki wskazują DH+ 😊 Ha! Ha! Myślę sobie i kto zakładał, że tam nie pojedziemy ? Akurat trafiłam na kogoś mocnego przede mną, świetnie wybierał tor jazdy, dobre tempo – takie moje, nie za szybko, nie za wolno. Zresztą na takiej ilości korzeni nie można za wolno 😊 Przejechane, końcówka i META!!! Zadowolona, piekielnie zmęczona ale bez zdrapki idę pić! Wypiłam chyba z litr wody na mecie, do tego arbuz i trzy pomarańcze.
Skończyłam! Cieszę się, dostaję sms z wynikiem. 5 miejsce w kategorii. Niecałe 4 minuty do pudła. Na początku mam mieszane uczucia jednak po chwili stwierdzam, że dobrze pojechałam, bezpiecznie! Gratulacje od kibiców, niekończące się rozmowy ze znajomymi, każdy dzieli się swoimi przeżyciami, wielu odpuściło przez temperaturę. Jest dobrze, myślę. Bezpiecznie. Wracam do domu. Chill, nawodnienie i relaks. A potem przygotowania do kolejnego startu. Następnym razem będzie medal 😊ważne, że atmosfera była super, ważne, że czuję siłę; ważne, że trener pracuje i czuwa nad moją mocą. Jedziemy dalej! Do następnego startu! Do zobaczenia w sektorze 😊
FUNDACJA Szprychówka
NIP: 5472223075
NEST BANK
Nr konta:
02 1870 1045 2078 1069 5252 0001